Dziesięć spraw przegrała we wtorek Polska przed Trybunałem w Strasburgu. A 120 podobnych czeka na rozpatrzenie. Trybunał stwierdził, że ZUS narusza zasady dobrej administracji. Odszkodowania to najczęściej 12 tys. euro.
W sumie Strasburg dostał 130 identycznych spraw, wszystkie dotyczą Podkarpacia i decyzji rzeszowskiego ZUS. Jeśli każdemu Trybunał zasądzi średnio po ok. 10 tys. euro, to błędne decyzje ZUS będą kosztować skarb państwa - czyli podatników - 5,3 mln zł.
Sprawy są niemal identyczne - chodzi o wystąpienie do ZUS o wcześniejszą emeryturę ze względu na konieczność opieki nad przewlekle chorym dzieckiem. Ludzie przedstawiali zaświadczenia lekarskie stwierdzające, że dziecko wymaga stałej opieki. ZUS emeryturę przyznawał, ale trzeba było zrezygnować z pracy. Jednak po kilku-kilkunastu miesiącach ZUS weryfikował decyzje - emeryturę odbierał. Znalezienie pracy przez osoby około pięćdziesiątki, szczególnie na Podkarpaciu, graniczyło z cudem.
W Strasburgu jako pierwszą w 2009 r. rozstrzygnięto sprawę Marii Moskal. Dostała 15 tys. euro odszkodowania. Ale na początku wieku rzeszowski ZUS najpierw wydał, a potem cofnął wiele takich decyzji. Poszkodowani założyli Stowarzyszenie Poszkodowanych przez ZUS. Skarżyli się do sądów, a te uznawały, że ZUS działał zgodnie z prawem, bo może cofnąć świadczenie, jeśli uzna, że zostało nienależnie przyznane.
W Strasburgu poszkodowani powoływali się na pierwszy protokół dodatkowy do europejskiej konwencji praw człowieka i zawarte w nim prawo do ochrony własności. "Własnością" była tu emerytura, a konkretnie to, że ZUS swoją decyzją drastycznie pogorszył sytuację materialną i życiową skarżących.
Trybunał spojrzał na sprawę inaczej niż polskie sądy. Potwierdził, że ZUS działał zgodnie z prawem. I nie zakwestionował tego, że urząd powinien mieć prawo skorygować decyzję. Ale zauważył, że skoro błąd był zawiniony przez urzędnika, to nie może być tak, że ciężar tego błędu spada na obywatela. Skarżący zaufali urzędowi, zrezygnowali z pracy i odpowiednio ułożyli swoje życie. Po tym jak ZUS wszystko odkręcał i emeryturę odbierał, zostali na lodzie, bez pracy, często bez środków do życia, z chorym dzieckiem na utrzymaniu.
Tak jak Elżbieta P. z Mielca - samotna matka dwójki dzieci. Zanim przeszła na wcześniejszą emeryturę, by opiekować się chorym na padaczkę i mającym inne schorzenia dzieckiem, pracowała nieprzerwanie od 1977 r. i płaciła składki na ZUS. Emeryturę pobierała półtora roku, zanim Zakład ją cofnął (ze skutkiem natychmiastowym), bo zweryfikował decyzję u lekarza orzecznika. Potem jeszcze blisko dwa lata trwało odwoływanie się do sądów w Polsce.
Trybunał we wtorkowych wyrokach podkreślił, że ZUS weryfikował swoje decyzje z opóźnieniem, a emeryturę odbierał natychmiast, nie czekając, aż oceni je sąd. Sądy zaś długo rozpatrywały sprawy, nieraz uchylając wyrok i przekazując sprawę do ponownego rozpatrzenia.
"Trybunał przypomina znaczenie zasad dobrej administracji. Wymagają one, by władze działały ze szczególna rzetelnością, starannością i sprawnością, szczególnie tam, gdzie w grę wchodzi interes publiczny, prawa i wolności człowieka. Dotyczy to także praw do świadczeń socjalnych" - napisali sędziowie w uzasadnieniach do dziesięciu wyroków. Wyroki nie zapadły jednogłośnie, ale stosunkiem trzy do dwóch.
Przy okazji tych spraw okazało się, że Sąd Najwyższy odrzucał skargi kasacyjne osób, które wygrały we wtorek w Strasburgu, najczęściej uzasadniając to tym, że w sprawie nie występuje "istotnie zagadnienie prawne". Trybunał w Strasburgu takie zagadnienie dostrzegł: prawo do dobrej administracji.
Problem zauważył też Trybunał Konstytucyjny. W lutym na wniosek rzecznika praw obywatelskich orzekł, że przepis ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który pozwala ZUS w każdej chwili zweryfikować dokumenty, na podstawie których przyznał świadczenie, i to świadczenie odebrać, jest niezgodny z zasadą zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz